niedziela, 28 września 2014

Rozdział VII - Tajemnicza rama

- Na brodę Merlina!
Tamtego dnia nie potrafiłam się skupić.

Poprzedniego dnia spotkałam się z Malfoyem w Pokoju Życzeń. Oczekuje ode mnie, że znajdę dla niego zaklęcie do jakieś przeklętej szafki i miałam jeszcze sześć dni. Wiedziałam, że nie dowiem się zbyt szybko tego zaklęcia - to było zbyt skomplikowane.

- Hermiono, przecież McGonagall nic nie zadała. - Usłyszałam dźwięk Harry'ego, który ślepo wpatrywał się w moją kartkę.
- C-co? - oderwałam oczy od pergaminu i spojrzałam w jego zielone oczy.
- Piszesz wypracowanie z transmutacji, a przecież nic nie było do napisania. Było z zaklęć - podsunął mi podręcznik pod nos, a ja wzięłam ją, przy czym trochę poczerwieniały mi policzki.
- Dziękuję, Harry.
- Wszystko w porządku? - zapytał zatroskany, a mi serce kroiło się na milion kawałków, gdy musiałam go okłamać.
- Tak, po prostu... Mam ostatnio dużo na głowie - powiedziałam to, wstając, przy czym skarciłam jakiś uczniów z trzeciego roku, którzy przewrócili jeden ze stolików.
Wróciłam na miejsce, po czym zaczęłam pisać wypracowanie z zaklęć.
Harry na szczęście już więcej się nie zapytał, a gdy powoli dobiegała pora kolacji, pożegnałam się z nim i wyruszyłam w stronę biblioteki.
- Szafa, gdzie coś znika. Większe przedmioty. Malfoy. - szeptałam, licząc swoje kroki, które mnie prowadziły. Gdy uchyliłam ciężkie drzwi, uśmiechem powitałam panią Pince i zniknęłam między regałami.
- Tajemne przedmioty... - chwyciłam zakurzoną księgę i ruszyłam dalej. - Magiczne meble..., tak to będzie to!
Ku mojemu rozczarowaniu, to nie było to.
Miałam wrażenie, że siedziałam nad tymi dwoma książkami cały wieczór, ale po chwili odłożyłam je na miejsce i ruszyłam w stronę Wielkiej Sali. Głowę miałam skierowaną w dół, podziwiając czubki moich własnych butów, przez co wpadłam na najmniej spodziewaną osobę.
Malfoy patrzył na mnie jak na dementora.
- Uważaj jak leziesz, Szlamo - rzekł, a w tym samym czasie dołączył do niego Blaise Zabini, który zmierzył mnie niemiłym wzrokiem.
- Nie zdążyłaś na kolacje? A zresztą przecież dla Szlam daje się inne dania, co nie Ma...
I nim się obejrzałam, Blaise upadł na kamienną posadzkę, a Malfoy miał różdżkę skierowaną w Blaise'a.
- Co ty zrobiłeś?! - krzyknęłam, po czym rozglądnęłam się, czy nikt się nam nie przygląda. - Przecież przed chwilą sam nazwałeś mnie...
- Zamknij się i idź na tą cholerną kolację.

Zajęłam miejsce obok Ginny, która rozmawiała z Harrym.
- Już nie mogę doczekać się następnego meczu ze Ślizgonami. Na pewno damy im popalić! - Ginny wręcz skakała z radości a ja przypomniałam sobie niemiły dzień, kiedy zamiast być na meczu qudditcha, byłam z Malfoyem.
- A kiedy gracie? - zapytałam najnormalniej jak tylko mogłam.
- W następny wtorek!
Czułam jak w gardle rośnie mi wielka gula.
Następny wtorek, czyli następne spotkanie z tym okropnym chłopakiem.
- Coś nie tak? - zapytała Ginny, której uśmiechnięta mina zeszła szybciej niż się spodziewałam.
- Nie - skłamałam i wzięłam się za dużą porcję tostów.
Nie odzywałam się do nikogo tej kolacji, gdyż wszelakie myśli błądziły po mojej głowie. Gdy opuściłam Wielką Salę, wybrałam się na siódme piętro, tak po prostu, żeby pomyśleć. Bałam się następnego spotkania z Malfoyem, a to, co stało się co najmniej godzinę wcześniej, wstrząsnęło mną okropnie.
Gdy oparłam się o ścianę, zamykając oczy, ktoś się do mnie odezwał.
- O czym myślisz, kruszynko?
Rozejrzałam się, ale nikt tam nie stał.
- Prze-przepraszam? - wycedziłam, rozglądając się po zupełnie pustym korytarzu.
- Na ścianie, Hermiono - niezwykle ciepły, kobiecy głos znów się do mnie odezwał. Wzrokiem wodziłam po ścianach, aż nagle zatrzymałam się na portrecie bardzo ładnej kobiety, która szczerzyła do mnie białe zęby. Ubrana była w granatową, sięgającą podłoża suknię, która idealnie na niej leżała. Na ramiona opadały jej czarne loki, które wyglądały, jakby nie były prawdziwe. Włosy zdobił okrągły kapelusz, który prawie przykrywał jej oczy. Lecz gdy na nią spojrzałam, odruchowo podniosła głowę do góry, ukazując swój idealny makijaż. - Nie znasz mnie, wiem o tym. Ja też dotychczas cię nie znałam i dość długo cię szukałam. W sumie nawet nie wiedziałam, jak wyglądasz, ale intuicja podpowiedziała że to właśnie ty, Hermiono Granger.

Nie odpowiedziałam. Zbliżyłam się do ramy obrazu, oglądając złociste zakończenia. Pod obrazem nie było żadnego podpisu, kim była ta tajemnicza pani, więc nic innego mi nie zostało, jak tylko zapytać...
- Kim pani jest?
- To skomplikowane - rzekła, trzepocząc długimi rzęsami. - Słuchy mnie doszły, że wyczytałaś trochę o swoich przodkach.
Poczułam, że jest mi duszno, ale odpowiedziałam od razu.
- Tak, zgadza się.
- Jestem córką Augustusa, Hermiono.
Próbowałam sobie przypomnieć o Augustusie, ale nie mogłam, więc tylko popatrzyłam na nią jak na...ducha.
- Augustus Dagworth-Granger. Brat Hektora. Na pewno o nim słyszałaś.
- To znaczy...
- Jestem pierwszym twoim przodkiem, z którym rozmawiasz.
Poczułam, że się cieszę, ale chciało mi się płakać.
- Opowiedz mi... Opowiedz mi o wszystkim, proszę! - Prawie skakałam w miejscu, a zdania wymawiałam jak pięcioletnie dziecko.
- Jesteś urocza, dziecino. Ale nie wiem, czy to, co słyszałam goszcząc w innych ramach jest prawdą. Nie wiem, czy jestem w stanie ci zaufać. Ród Granger'ów był iście szlachetny. Nasza historia nie może wpaść w niepowołane uszy.
- Ale, ja na pewno jestem Hermiona Granger, na pewno. Proszę, powiedz mi, dlaczego jestem w Gryffindorze, a nie w Ravenclaw jak inni?
- To nie jest proste. Tiara przydziału zawsze jakoś wariowała - przeczesała ręką swoje loki, które trochę się wyprostowały. - Nigdy nie patrzy na przeszłość. O dziwo, patrzy właśnie na przyszłość, kochanie.
- To znaczy?
- Opowiem ci innym razem Hermiono. Teraz lecę do innej ramy. Jak będziesz potrzebowała się wygadać - przyjdź, ale nie wiem, czy kiedyś będę mogła ci pomóc...
- Ale jak się nazywasz, jak mam cię... - Nie dokończyłam, bo zniknęła.
Nie mam pojęcia ile czasu stałam bez ruchu wpatrzona w ramę obrazu.

Tamtej nocy śniło mi się, że wędrowałam wśród drzew. Było ciemno, a ja biegłam, ale nic mnie nie goniło. Czułam, że zaraz ktoś mnie złapie... Biegłam, aż nagle zauważyłam światło... Gdy tam dobiegłam, przez sekundę wpatrywałam się w najzimniejszą twarz, jaką w życiu widziałam...

- AAAAA! - krzyknęłam, gdy Krzywołap wpadł na moje łóżko, ściągając przy tym ze mnie kołdrę. Poczułam, że jest okropnie zimno. Lavender i Parvati przysypiały jeszcze, lecz ja bez wahania ubrałam się, zabrałam Krzywołapka pod pachę i wyszłam z dormitorium.
Była szósta, a zajęcia zaczynały się dopiero za dwie godziny. Nie wiedziałam, co z sobą zrobić - może znów wrócić do tej pani z obrazu, żeby dowiedzieć się więcej, wprawdzie o sobie? Czy może...
Zerwałam się z fotela, przy czym mój kot syknął i uciekł gdzieś w kąt. Przecież musiałam w ciągu pięciu dni znaleźć to głupie zaklęcie Malfoya...
Wypadłam z Pokoju Wspólnego i ruszyłam na piąte piętro, gdzie mieściła się biblioteka. Lekko dyszałam, ale nie mogłam wytłumaczyć czemu - okropnie bałam się, że im czas szybciej leci, tym szybciej znów się z nim spotkam... A bardzo tego nie chciałam.
Mogę powiedzieć, że wtedy okropnie się go bałam.
Przystanęłam na schodach na czwartym piętrze, żeby odetchnąć. Oparłam się dłonią o chłodny parapet, aż poczułam dreszcze, bo okno było trochę uchylone. Już chciałam je zamknąć, ale w dłoń dziobnęła mnie średniej wielkości, szara i rozczochrana sowa, która w dziobku trzymała małą karteczkę. Do nóżki przywiązany był woreczek, a ja poczułam się głupio.
- Przepraszam - chwyciłam kartkę i popatrzyłam na nią przepraszająco. - Nie mam dla ciebie nic w zamian.
Sowa popatrzyła na mnie z ukosa, po czym weszła do środka i usiadła na parapecie.
Ruszyłam do góry na piąte piętro, tym razem obiecując sobie, że się nie zatrzymam. Po chwili zorientowałam się, że w dłoni ściskam karteczkę.

Harmonia Nectere Passus. To zaklęcie jest na małe przedmioty.
D.

Przeczytałam idealnie pisane litery i przeszedł po mnie dreszcz.

_____________________

Bardzo przepraszam, że nie było długo rozdziału. Na pewno to nadrobię!
Serdeczne podziękowania dla Patrycji, za znalezienie tego zaklęcia!
Pamiętaj, że to wszystko jest dzięki Tobie!
:)

7 komentarzy:

  1. Nie ma za co, to dla mnie przyjemność i
    odpłacasz mi się świetnymi rozdziałam, to ja dziękuję ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu jestem ponownie, narobilam zaległości, które spowodował brak czasu i nie żałuję, wszystko toczy się świetnie, jestem dumna, że trzymasz poziom, a nawet widać znaczną poprawę! Wciąż widać to serce włożone w każde oddzielne słówko, tekst dopracowany do ostatniej kropki i pasję, a to się ceni!
    Zapraszam również do mnie na nowy rozdzial dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
    Twoja Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podoba :) I jestem ciekawa co związanego ze swoim pochodzeniem odkryje Hermiona ;) Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)

    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu znalazłam czas na przeczytanie tak długo wyczekiwanego przeze mnie rozdziału! Przepraszam za zwłokę! Rozdział uważam za baardzo udany, ale niestety baaardzo krótki :(
    PS Myślę, że Hermiona mogłaby poszukać też odpowiednej księgi w pokoju życzeń! :D
    Pozdrawiam i życzę weny!

    ciekawy-przypadek-hermiony-granger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero co odkryłam tego bloga i już go kochamm ;*****
    Piszesz naprawdę wspaniałą historię ;****
    Na stówę bd tu częściej zaglądąła ;***
    I teraz pytanie do cb ;**
    Weszłabyś do mnie i oceniła mój blog ?
    Bo zależy mi o opinii od tak wspaniałej bloggerki.
    leonettaaq.blogspot.com
    Mam nadzieję że skomentujesz i dodasz się do obserwatorów.
    Kocham ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. I znów tu pisze niestety pod tym samym rozdziałem! A chciałabym już być przy następnym! Masz jak najprędzej napisać kolejny rozdział! To jest rozkaz! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Robi się co raz ciekawiej! Jestem zaskoczona zachowaniem Draco, nie spodziewałam się że będzie bronić Hermiony. I kim dla Hermiony jest ta tajemnicza kobieta z obrazu?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz!