- Nie pomogę ci w niczym. - Odwróciłam się na pięcie, ale Malfoy złapał mnie za łokieć.
- W takim razie wybiorę się do Sowiarni.
- JAK ŚMIESZ! - Wycelowałam w niego różdżką, a on patrzył na mnie tym głupim uśmieszkiem. - DLACZEGO JESTEŚ TAKI PODŁY?
- W sumie pasuje mi to - odwrócił się ode mnie i wzrokiem wodził po całym Pokoju Życzeń. - I tak nie masz wyboru, Granger. Wiem, że zawsze wybierzesz dobro swojej szlamowatej rodzinki, Bliznowatego i Wieprzleja...
- NIE NAZYWAJ ICH TAK! - Tym razem prawie podbiegając do niego, skierowałam w niego różdżką, prawie trafiając w oko. On tylko zaśmiał się krótko, z kpiną. Gdy czułam, że nerwy już nie wytrzymują, podniosłam prawą dłoń i moją pięść skierowałam prosto w jego nos. Ślizgon lekko prychnął, łapiąc się za nos.
- Tylko na to cię stać? - Krew płynęła po jego bladej ręce, kapiąc na posadzkę.
- Co mam zrobić? - powiedziałam szybko.
- Więc jak już mówiłem - skierował różdżkę w stronę swojego nosa, mruknął coś pod nosem, po czym krew zupełnie zniknęła, a nos wyglądał normalnie. - Pomożesz mi. Muszę dowiedzieć się więcej o tej szafie.
- Jeśli chcesz wiedzieć, to wątpię, żebym znalazła coś w bibliotece, bo zapewne będziesz chciał żebym...
- Granger, czy ty już naprawdę zwariowałaś? Jakbym potrzebował czegoś z durnej biblioteki, sam bym poszedł. Chcę sam odkryć tą szafę.
- A do czego ona służy? - Prawie niezauważalnie powoli się cofałam, by znaleźć moment, żeby stamtąd uciec. Mój głos był zachrypnięty i zbyt poważny, żeby rozmawiać z Malfoyem.
- Transportuje przedmioty do identycznej szafy, która znajduje się na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
- I co w związku z tym? - Ślizgon prawdopodobnie zauważył, że się cofam, gdyż jak mówił, powoli do mnie podchodził.
- Chcę wiedzieć, czy transportuje ona ludzi.
- Nie ma mowy - rzekłam od razu. - To może być niebezpieczne!
- Nie zaczniemy od razu. Najpierw musimy się do tego przygotować i włożyć tam większe przedmioty.
- Dlaczego chcesz, żebym akurat ja ci pomogła?
- Znam wiele osób, które mogłyby mi pomóc. Tylko, że nikt nie wie o tej Szafie. Dlatego oczekuje, że to, co ci powiedziałem, zostanie tu, Granger. - Ciągle szedł, gdy ja powoli stawałam kroki do tyłu, aż wreszcie potknęłam się o nogę krzesła i upadłam na podłogę. Nie odrywałam wzroku od niego, choć wiem, że wzdrygnął się w momencie, gdy znalazłam się na ziemi.
Wstałam i otrzepałam się z kurzu i przyglądnęłam się Ślizgonowi, który wbił wzrok w krzesło, przez które upadłam. Wyglądał tak, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Bądź jutro o tej samej porze przy Szafie.
- Ale...
- Nie spóźnij się, Granger. - Minął mnie i zniknął za ścianą.
Nie mam pojęcia, ile jeszcze tam stałam, zastanawiając się, co tam robię. Gdy otrząsnęłam się z niepotrzebnych myśli, ruszyłam wprost do wyjścia, czując, że brakuje mi tchu. Zerknęłam za okno i pomyślałam, ile czasu tam byłam, skoro niebo już było szare. Westchnęłam głośno i skierowałam się na siódme piętro do Wieży Gryffindoru, myśląc o tym, że kolejny raz muszę okłamać swoich przyjaciół.
- Hermiona? - Dźwięk tego głosu odbił mi się w uszach, ale ponieważ byłam całkowicie daleko od normalnego myślenia, zignorowałam to i ruszyłam przed siebie. - Hermiona? - W końcu odwróciłam się i spostrzegłam Rona, który był dziwnie szczęśliwy.
- Nie mamy o czym rozmawiać - odparłam swoim obrażonym tonem i wspięłam się na marmurowe schody. Miałam wrażenie, że Weasley odprowadza mnie wzorkiem, ale gdy zerknęłam za ramię, jego już nie było.
Gdy dotarłam do Pokoju Wspólnego upadłam na kanapę przy kominku i schowałam twarz w dłoniach. Nie miałam zamiaru z nikim rozmawiać, w szczególności z Harrym, który od razu się odezwał:
- Byłaś w Pokoju Życzeń? - Nie oderwał wzroku od podręcznika Księcia, co mnie trochę zirytowało.
- Czy zawsze musisz mieć ten podręcznik? - Miałam wrażenie, że powiedziałam to w myślach, ale Harry raczej to usłyszał.
- To niespotykane, że ktoś napisał to wszystko! Nie rozumiem czemu...
- Nie było Malfoya w Pokoju Życzeń - przerwałam, kłamiąc mu prosto w oczy. Czułam, jak w moim gardle rośnie wielka gula, ale starałam się powstrzymać od łez.
Oddałam mu Mapę Huncwotów, która lekko zgniotła się w kieszeni mojej szaty, ale krótko po tym zorientowałam się, że czegoś nie mam.
- Zapomniałam peleryny-niewidki, przepraszam Harry. - I wcale na niego nie patrząc, skierowałam się do swojego dormitorium.
Następnego ranka obudziłam się z wielkim bólem głowy. Jedyne, co zapamiętałam z mojego snu, to to, że biegłam przez ciemny las, podskakując z radości, ale płacząc ze smutku w tym samym czasie. Gdy odwróciłam się, ujrzałam niewyraźne kształty, jakieś duże, okropne, wyglądem przypominające konie stworzenia.
Na śniadaniu i zajęciach Malfoy przyglądał mi się, a ja jemu. Bałam się, co tamtego wieczoru mnie czekało, gdy miałam znów zniknąć za ścianą i znaleźć się w Pokoju Życzeń, pomagając najbardziej znienawidzonemu Ślizgonowi w moim życiu.
Ronowi i Lavender wciąż nie brakowało czułości, dlatego większość czasu spędzałam z Ginny. Harry coraz bardziej nie odstępował od podręcznika Księcia. Tamtego dnia podszedł do mnie może z trzy razy pytając się mnie, czy znam jakieś zaklęcia.
- Sectum... Sectumsempra, Hermiono, na wrogów! Na pewno musisz to znać.
- To raczej czarno magiczne zaklęcie, Harry.
Przy obiedzie czułam, jakby mój żołądek przewrócił się na lewą stronę. Półtora godziny dzieliło mnie od ponownego spotkania z Malfoyem, dlatego nieśmiało zagadałam do Harry'ego.
- Dzisiaj przyniosę ci pelerynę-niewidkę. Będę szła do biblioteki - skłamałam - i zabiorę ją po drodze.
- Mhm - mruknął, zapatrzony w siedzącą dalej Ginny, tuż obok Deana Thomasa. Co ciekawe, nie trzymał podręcznika do eliksirów. Również spojrzałam na nią, lecz ona siedziała jak wryta i po jej minie zrozumiałam, że w ogóle nie słucha swojego chłopaka, który siedział obok niej.
- Pogadaj z nią - szepnęłam do niego, a ten upuścił widelec na talerz.
- Jak się odklei od Deana i wreszcie zacznie sama się przemieszczać...
I dosiadł się do nas Ron, który minę miał nie za dobrą.
- Co dziś do żarcia?
- To co zawsze - mruknął Harry, dłubiąc widelcem w jedzeniu.
- Nie jestem głodny.
- A to dziwne - powiedziałam pod nosem, więc Weasley dalej nie podnosił głowy.
- Czy dziewczyny nigdy się nie odczepiają? - warknął po chwili.
- Skoro to twoja dziewczyna... To raczej normalne Ron. - Harry czuł się lekko rozbawiony, ale ja zgodziłam się z nim.
Resztę czasu spędziłam w Pokoju Wspólnym, ciągle się wiercąc, gdyż zostawało coraz mniej czasu. Miałam otwartą książkę do Obrony Przed Czarną Magią, ale doszłam do wniosku, że tylko patrzę na litery.
Po chwili zerwałam się z krzesła jak opętana, zanosząc wszystko do dormitorium. Wypadłam z Wieży Gryffindoru i pobiegłam do najbliższej łazienki dla dziewcząt.
- Dlaczego ja?! - krzyknęłam sama do siebie, czując, że nogi uginają się pod moim ciężarem. Oparłam się o zimną ścianę w łazience, wpatrując się w okno.
Nagle z jednej z kabin wyłoniła się Jęcząca Marta.
- Płaczesz? - pisnęła, ocierając swoje policzki. Po chwili doszłam do wniosku, że parę łez poleciało po moim policzku, ale szybko je otarłam.
- Nie - odpowiedziałam krótko i osunęłam się na zimną posadzkę, chowając swoją twarz w dłoniach.
- Ja już sama nie wiem czemu tak dużo płaczę - rzekła, oblatując całe pomieszczenie. - Przecież duchy nie płaczą.
Zupełnie ignorując to, co mówi, powoli wstałam i wyszłam z łazienki.
Zeszłam na piętro niżej i po dwóch minutach byłam już przed kamienną ścianą. Zamknęłam powoli wilgotne oczy i w myślach ułożyłam zdanie: "Pokaż mi tajemnicę Malfoya"
Zniknęłam za ścianą, znów czując zapach kurzu. Zamrugałam parę razy, żeby moje oczy już nie były takie wilgotne. Ruszyłam przed siebie, powoli stawiając kroki.
I nim zjawiłam się tam, gdzie poprzedniego dnia, ujrzałam wśród różnych mebli i przedmiotów platynową czuprynę, a właściciel tych włosów skierował swoje zimne oczy wprost na mnie.
- Spóźniłaś się - powiedział szorstko, odwracając wzrok.
- Nie będę przepraszała.
- Tak myślałem, Granger.
Staliśmy w ciszy przez następne pięć minut, dopóki nie doszłam do wniosku, że przydałoby się zadać pytanie.
- I co robimy?
- Do mniejszych przedmiotów wystarczy jedno zaklęcie. Niestety do rzeczy, które są większe między innymi od jabłka, potrzebują innego zaklęcia.
- Jakiego?
- No właśnie w tym rzecz, Granger. Znajdziesz dla mnie to zaklęcie.
- A jednak muszę iść do biblioteki.
Nie odpowiedział - palcami musnął krawędzi starej szafy, jakby chciał, żeby do niego przemówiła. Zamknął oczy i zauważyłam, że lekko uchyla usta, jakby coś szepnął. Zbliżyłam się, a w tym samym momencie Malfoy uchylił drzwi.
- Znowu zadziałało - powiedział, jakby do siebie.
- A po co chcesz przetransportować większe rzeczy?
- Jeśli myślisz, że się dowiesz, to źle myślisz. - odparł, zamykając z hukiem drzwi szafki.
- Dlaczego jesteś taki tajemniczy? - zapytałam bez zastanowienia, przez co zauważyłam błysk w jego oku.
- Nie wszystkie rzeczy należy mówić. - Jego głos był zimny, może nawet zimniejszy od grudniowego wieczoru. Wszystko, co należało do niego, było zimne - a przede wszystkim szare tęczówki. - Jutro się nie zobaczymy. Za tydzień, o tej samej porze w tym samym miejscu, Granger. I mam nadzieję, że będziesz już znała zaklęcie.
- Dlaczego ty nie możesz go poszukać?
Nie odpowiedział.
- Słyszysz mnie? - zapytałam, ale bez skutku. Oczy miał wlepione we własne buty. Od pewnego czasu był taki zamyślony - ale nie miałam odwagi zapytać się, o co chodzi.
Nim mrugnęłam, ruszył w stronę wyjścia.
Ucieszyłam się, że owe spotkanie nie trwało długo. Sam pobyt obok niego sprawiał, że cała się trzęsłam. Działał na mnie jak dementor.
Po drodze chwyciłam pelerynę-niewidkę, która parę razy wypadła mi z rąk. Nie potrafiłam skupić się na teraźniejszości, gdyż w głowie układałam plan, jak skrycie chodzić do biblioteki żeby znaleźć odpowiednie zaklęcie dla Malfoya.
W sumie, dlaczego to robiłam?
Potem pomyślałam o tym, co on by zrobił, gdybym nie przyszła za tydzień. Na plecach poczułam nieprzyjemny dreszcz, ale szybko się otrząsając, przeszłam przez dziurę w portrecie.
________________
Bardzo dziękuję za tysiąc wyświetleń! To wiele dla mnie znaczy.
Mam nadzieję, że dalsze rozdziały będą bardziej przekonujące, gdyż zacznie rozwijać się akcja:)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy poświęcają czas na to, co tutaj bazgrzę.
No i oczywiście życzę miłego powrotu do nauki:)
Rozdział ciekawy, akcja się rozkręca, ale mógłby być dłuższy ;) Gratuluję 1000 wyświetleń! :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Czuję, że Dramione coraz bliżej!!!! Rozdział bardzzzzzo udany i tak samo myślę, że mógłby być o odrobinkę dłuższy. Pozdrawiam Cię i życzę jak najszybszej weny, bo nie mogę się doczekać nowego wpisu!
OdpowiedzUsuńciekawy-przypadek-hermiony-granger.blogspot.com
Jak zwykle świetnie!
OdpowiedzUsuńPo prostu kocham *o*
Zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałam się, że Draco zdradzi Hermionie do czego służy szafa. No to się wkopała, teraz już raczej nie ma odwrotu, prawda?
OdpowiedzUsuńCiekawe dokąd ich poprowadzi ta współpraca?
Pozdrawiam.