Mimo tego, że czułam się okropnie, opuściłam Pokój Wspólny Gryfonów i poczułam się tak, jakby ktoś sterował moimi nogami i sam zaprowadził mnie na siódme piętro. Gdy już miałam wyłonić się zza węgła, przystanęłam, żeby obmyślić co tam właściwie robiłam. Przymknęłam oczy, myśląc, że to może być jedyna szansa, że rozgryziemy Malfoya.
Delikatnie wyszłam zza ściany. W tej samej sekundzie Ślizgon zniknął za ścianą. Powoli stawałam kroki na kamiennej posadce, żeby nie zdradzić swojej obecności. Stanęłam przed kamienną ścianą, powoli zamykając oczy a w myślach wypowiedziałam zdanie: "Pokaż mi tajemnicę Dracona Malfoya".
Ściana nagle rozsunęła się, a przede mną ukazał się pokój z wysokim sufitem. Gdy przekroczyłam próg, poczułam zapach kurzu i drewna. Cały Pokój Życzeń zastawiony był zwyczajnymi meblami, ale wyglądem przypominały jakby miały wiele setek lat. Pokryte były grubą warstwą kurzu, dlatego od samego oddychania tam zbierało mi się na kichanie. Wyciągnęłam różdżkę z kieszeni, a Mapę Huncwotów schowałam za szatą. Powoli pokonywałam pokój, rozglądając się na wszystkie strony. Moje serce zamarło, gdy zza jednego regału wyłonił się Poltergeist Irytek.
- SZWENDA SIĘ!
SZLAMA SIĘ SZWENDA!
- Zamknij się Irytek - rzuciłam niegrzecznie, kierując na niego różdżką. - Jak tu szłam, Krwawy Baron spacerował po tym piętrze.
Poltergeist pisnął krótko, po czym zniknął wśród starych mebli.
Miałam wrażenie, że przeszłam cały Pokój, ale szłam bez końca. Malfoy mógł być wszędzie, przy każdym meblu...
Nagle ujrzałam platynową czuprynę. Właściciel tych włosów był ode mnie odwrócony, dlatego szybko i prawie bezszelestnie schowałam się za kredensem. Przez pewien czas przyglądał się starej szafie, która bardzo się wyróżniała - była ładnie wyrzeźbiona, zrobiona z ciemnego drewna, wysoka. Stała na solidnych nóżkach, ale gdy Ślizgon uchylił drzwiczki, lekko się zachwiała.
Malfoy wyciągnął z szafy idealnie zielone, duże jabłko, które ktoś widocznie ugryzł. Parę razy obrócił je w ręku, po czym znów je odłożył i zamknął. Coś do siebie szepnął, a potem uniósł z podłogi coś w rodzaju kocu, z którego poleciało tyle kurzu, że cicho kichnęłam. Ślizgon odwrócił się, ale zdążyłam schować swoje loki za kredensem. Ruszył korytarzem do wyjścia, a ja, gdy upewniłam się, że opuścił Pokój Życzeń, podeszłam do szafy.
Z daleka wydawała się mniejsza, ale w porównaniu do mnie, była może o siedem głów wyższa ode mnie. Zobaczyłam idealnie wyrzeźbioną rączkę, dlatego przekręciłam ją w prawo i uchyliłam. Ze środka wypadło trochę kurzu i zapach stęchlizny. Ze skrzywioną twarzą bardziej przykryłam mebel kocem i ostrożnie ruszyłam do wyjścia.
Chyba nigdy nie byłam taka podekscytowana. Nie mogłam doczekać się, aż chłopcy się o tym dowiedzą. Prawie podskakując skierowałam się do Wieży Gryffindoru i posyłając wielki uśmiech Grubej Damie, przeszłam przez dziurę w portrecie.
Opadłam na wytartą kanapę, spoglądając na Mapę Huncwotów. Malfoy siedział w swoim dormitorium, energicznie po nim chodząc - imię i nazwisko Ślizgona tak szybko zmieniało swoje miejsce, że prawie nie nadążyłam wzrokiem.
Gdy odrobiłam wszystko, co mi zostało, do Pokoju Wspólnego wpadło masa Gryfonów, śpiewając: "WEASLEY JEST NASZYM KRÓLEM,
BRAMKARZEM NA FEST!
WIĘC ZAŚPIEWAJMY CHÓREM:
ON NASZYM KRÓLEM JEST!"
Ten widok tak mnie ucieszył, że aż wstałam, odkładając ciężkie książki na dywan. Ron, który nie mógł przestać się uśmiechać, widocznie pokazywał, że Gryfoni wygrali.
- Był niesamowity - powiedział Harry do mnie, próbując przekrzyknąć tłum śpiewających. - Będzie się cieszył chyba parę miesięcy.
Już chciałam pójść go uścisnąć, ale Lavender Brown zrobiła to pierwsza - tylko, że ona go pocałowała.
Poczułam, jakby moje wnętrzności wywróciły się na drugą stronę. Weszłam w tłum, żeby nikt nie zobaczył mojej miny i wyszłam z Pokoju Wspólnego, czując, jak wielkie łzy spływają po moim policzku.
Przysiadłam przy oknie na zimnym parapecie, oglądając szare niebo. Do końca nie byłam pewna, dlaczego płaczę - z powodu, że Lavender, wredna Gryfonka, jest z Ronem, czy dlatego, że ja nią nie jestem.
- Hermiona? - Usłyszałam melodyjny głos Harry'ego, który usiadł na przeciw mnie.
- Ja... - urwałam, ocierając łzy i przeczesując włosy. - Już wiem, jak się czujesz Harry, gdy widzisz Ginny i Deana razem. - Powiedziałam to zupełnie nieumyślnie, przez co on wlepił zielone oczy w błonia.
- Przykro mi - powiedział, chwytając moje ramię i na mnie nie patrząc.
Przez chwilę oboje podziwialiśmy zmieniające się kolory na niebie, aż nagle przypomniałam sobie o czymś, na co czekałam jakiś czas.
- Śledziłam Malfoya.
- I jak? - Harry już na mnie popatrzył, a w jego oczach coś zabłysnęło.
- Zobaczyłam go na Mapie Huncwotów. On coś knuje w Pokoju Życzeń, z jakąś starą szafą. Ale... To, co włożysz do tej szafy, potem zupełnie ... - urwałam, gdy w naszą stronę zaczęli zmierzać Ron z Lavender. - znika - dodałam półszeptem, gdyż ich irytujące śmiechy mnie zagłuszyły.
- A wy co? - zapytała Lavender, posyłając mi kpiący uśmieszek. - Co tak drętwo?
- Odczep się Lavender - rzekłam, wstając na równe nogi.
- Ojoj - pisnęła, przytulając się do Rona. - chyba już sobie pójdziemy, co, Mon-Ron?
- Mon-Ron? Poważnie? - zaśmiałam się i kątem oka zobaczyłam, że Harry ukrywa uśmiech. Gryfonka ominęła mnie, ale Ron pozostał na swoim miejscu.
- No co? - odezwał się, a ja poczułam, że zaraz upadnę.
- Avis - szepnęłam, trzymając różdżkę za pazuchą. Nagle z mojej różdżki wyleciało setki ptaków, lecących w stronę Rudego, który nerwowo zaczął skakać. Nim uciekł, nowe łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, a ja powoli osunęłam się wprost w ramiona Harry'ego.
Długo zajęło mi, zanim przeszłam do mojego dormitorium. Bałam się wzroku Lavender, która zajmowała sąsiednie łóżko. Ale gdy tam weszłam, od razu zdjęłam szatę i opadłam na łóżko, próbując zapomnieć o wszystkich nieszczęściach.
Następnego ranka Gryfoni dalej podśpiewywali pod nosem "Weasley naszym królem". Wprawdzie byłam z niego bardzo dumna, mogłabym powiedzieć, że jestem szczęśliwa razem z nim, ale moje serce było już tak rozerwane, że ledwo otwierałam książki. Ginny również widziała całe zdarzenie, dlatego bywała przy mnie, żeby w jakiś sposób sprawić, żebym się uśmiechnęła. Momentami jej się to nawet udawało, ale po chwili zagłębiałam się w lekturach.
Na lekcji transmutacji, Lavender prawie krzyknęła, żeby Ron zajął miejsce tuż obok mniej (przy czym dosłownie wywaliła Parvati z miejsca obok niej). Rudy zrobił to, opuszczając przy tym miejsce tuż obok mnie. Sama nie wiem dlaczego wtedy tak mocno się ucieszyłam.
- Harry - szepnęłam raz do niego na obiedzie, próbując zignorować zaciekawione spojrzenia Ginny. - Musimy się wybrać znowu do Pokoju Życzeń. Żeby dowiedzieć się jeszcze więcej.
- Dziś nie mogę - odpowiedział z pełnymi ustami. - Mam zajęcia u Dumbledore'a.
I poczułam, że serce podskoczyło mi do gardła, że zaczynam mieć ciarki na plecach, a moja mina pewnie wyglądała przezabawnie.
- Wszystko w porząsiu? - Hagrid przechodził akurat tuż obok naszego stołu i pewnie zobaczył moją reakcję.
- Cześć Hagrid! - pomachał do niego Ron, który siedział dość daleko od nas.
- A temu to co?
- Długa historia - rzekł Harry, uśmiechając się do niego.
- Ja... Muszę wyjść.
Opuściłam Wielką Salę, prawie biegnąc do gabinetu profesora Dumbledore'a.
O dziwo wejście do gabinetu nie było nawet zabezpieczone hasłem - wspięłam się po schodach, dysząc z przerażenia.
- Profesorze Dumbledore! - krzyknęłam widząc dyrektora, jak coś czyta.
- Witam panno Granger - odpowiedział spokojnie, zerkając na mnie spod okularów-połówek.
- Kompletnie zapomniałam - przymknęłam oczy, żeby nie oglądać złości profesora. - Przepraszam...
- Panno Granger - Nie był on raczej wkurzony, był... rozbawiony. - Nie chodziło mi o to, żebyś przychodziła każdego wieczoru. W sumie, jeśli będziesz przychodziła co parę dni, tak będzie lepiej.
- Nie rozumiem.
- Zapewne tak jak ty, troszczę się o Harry'ego. Wiem, że nie codziennie może się coś dziać, w sumie dzisiaj będę się z nim widział. Przyjdź do mnie w następny weekend, dobrze? A teraz leć na zajęcia, bo chyba zaraz się zaczynają.
Nie odpowiedziałam. Wiedziałam tylko, że jestem okropnie czerwona, dlatego skinęłam głową i opuściłam gabinet dyrektora.
Było mi tak głupio, że gdy wróciłam do Wieży Gryffindoru, byłam dalej czerwona.
Wpatrując się na czubki własnych butów, wpadłam na Harry'ego.
- Coś się stało? - zapytał, gdy ja dotknęłam swoich rozpalonych policzków.
- Em... Znowu źle się czuję. Możesz dać mi Mapę? Może Malfoy znowu będzie coś knuł.
Ku mojemu zdziwieniu, Harry od razu mi ją wręczył, a w drugiej dłoni trzymał dobrze mi znaną szarą pelerynę.
- Weź pelerynę-niewidkę. Może ci się przydać.
Posłałam mu smutny uśmiech i od razu stuknęłam w mapę różdżką, po czym zaczęły rysować się różne kształty. Odruchowo zerknęłam na siódme piętro, ale tam nikogo nie było. Wpatrywałam się dziesięć minut w to samo miejsce, po czym zarzuciłam pelerynę i ruszyłam w stronę Pokoju Życzeń.
Znów przystanęłam przy kamiennej ścianie, myśląc o tym samym, co wcześniej. Zniknęłam za ścianą, bojąc się, że zdradzę swoją obecność. Delikatnie oddychałam nosem i ruszyłam w stronę dziwnej szafy. Prawie podskoczyłam, gdy zobaczyłam Ślizgona, który przysiadł na jednym z krzeseł, lekko dalej od tamtego mebla. Powoli się do niego zbliżałam... Chociaż nie chciałam się z nim spotkać. Moje kroki stawały się coraz cięższe z myślą, że może mnie zobaczyć... Przymknęłam oczy, kierując się do szafy i...
BUM!
Jakaś półka naścienna, która leżała na jakieś kanapie, która leżała na jakimś dziwnym meblu, runęła na podłogę, przez to, że chciałam się za nią schować. Nieumyślnie pobiegłam w stronę wyjścia, ale rozległ się za mną zimny głos:
- Expelliarmus!
Peleryna-niewidka zsunęła się z mojej głowy i odleciała na jakieś krzesło. Dalej byłam od niego odwrócona, dlatego powoli obróciłam się na pięcie, przybierając poważny wyraz twarzy. Draco Malfoy celował we mnie różdżką, a jego ręka okropnie się trzęsła.
- Czego chcesz, Szlamo?
Cisza.
Było tak cicho, że poczułam bicie swojego serca.
- Odpowiedz!
- Sz-szukałam czegoś - wyjąkałam, gorączkowo przebierając wzrokiem.
- Kłamiesz.
- Nie kłamię! - wydusiłam, również unosząc różdżkę.
- Potter cię tu przysłał, co?
- Nie!
Moje nogi zaczęły się uginać, a ja zaczęłam dyszeć.
- Mów prawdę.
- Nie zmusisz mnie!
- Czyżby? Drę...
- EXPELLIARMUS! - mój głos odbił się przez cały pokój, tym bardziej huk różdżki Malfoya, która upadła tuż przy mnie. Szybko ją podniosłam, czując, że powoli wygrywam. - Co knujesz, Malfoy?
- Myślisz, że ci powiem? - zaśmiał mi się w twarz, poprawiając kołnierz swojej szaty. - W życiu, Granger.
- Co to jest? - głową pokazałam na szafę, która była odsłonięta.
Malfoy prychnął.
- Oddaj mi różdżkę.
- Nie.
- Granger, jeśli piśniesz komukolwiek, o tym, co tutaj zobaczyłaś, przysięgam, że wyślę Śmierciożerców na twoją mugolską rodzinkę.
- Jak śmiesz! - krzyknęłam.
- To więc jak, układ?
Głos mi drgał, ale wydusiłam z siebie:
- Dlaczego mi to robisz? Każdy czarodziej jest równy sobie...
- Oddaj mi różdżkę Szlamo, albo zaraz wyślę sowę do mojego ojca.
- Nie boję się twojego ojca, Malfoy.
- Ale boisz się Śmierciożerców.
Nie odpowiedziałam.
Draco Malfoy nonszalancko podszedł do mnie i wyrwał swoją różdżkę.
- Nie odpuszczę ci tego - rzekł, odsuwając się ode mnie. - Jeśli kogoś tutaj zobaczę z tobą, to sama wiesz co się stanie.
- Skąd... Skąd wiesz, że będę tutaj przychodziła?
- Bo mi pomożesz, Granger.
Rozdział bardzo ciekawy :) akcja się rozwija :) nie mogę się doczekać kolejnego ;)
OdpowiedzUsuńNo i bardzo mnie ciekawi ten wątek z przodkami Hermiony ;)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Ps. W wolnym czasie zapraszam do mnie dramione-never-forget-you.blogspot.com :)
Cudowny rozdział *.* Emocjonujący ;3
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny tak jak poprzednie. Może oprócz paru błędów, ale da się na to przymknąć oko :) Z rozdziału na rozdział, coraz więcej akcji; podoba mi się wtrącanie do opowiadania cytatów z książki. Ciekawi mnie, czy Hermiona pomoże Draconowi, no i kiedy będą razem? <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Och, nie za prędko będą razem!
UsuńW przeciwieństwie do poprzedniego ff będzie wpierw między nimi więcej złości, niż... miłości. :)
W sumie, jak inaczej mogłoby być z Malfoyem?
Również pozdrawiam!
A! Następnym razem, śmiało pisz o błędach :) Myślę, że to dla mnie wiele znaczy!
UsuńSzczerze mówiąc nie przepadam za Hermioną, jednak mimo to czytało mi się przyjemnie. Pojawiło się kilka błędów, jednak już ich nie pamiętam ;) Ostatnia scena genialna, zwłaszcza ostatnie zdanie. Ciekawa jestem, jak będzie wyglądała ta ich "współpraca".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
w wolnym czasie zapraszam do siebie http://utkana-z-wiatru.blogspot.com/
Boski.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie :)
http://how-to-be-proud.blogspot.de/
Końcówka jest cudowna. Aż się bałam, że coś jej zrobi! Jestem ciekawa co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)