poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział I - Powrót do Hogwartu

 Wraz z Ronem weszłam do przedziału ekspresu Londyn-Hogwart, gdzie siedział Harry, Luna i Neville.
Wcześniej musieliśmy sprawdzić cały pociąg, gdyż oboje zostaliśmy prefektami. Mi to stanowisko jak najbardziej odpowiadało - jedynie Ronald nie brał tego na poważnie.
Gdy usiadłam z głośnym westchnięciem na kanapę ekspresu, powitałam ich szerokimi uśmiechami. Ron siadając obok mnie zwrócił się do Harry'ego:
- Wiesz co? Malfoy olewa obowiązki prefekta. Siedzi sobie w przedziale z innymi Ślizgonami. Widzielismy go, jak tutaj szliśmy. - Popatrzył na mnie, a ja skrzywiłam się na dźwięk tego nazwiska. To nie było do niego podobne, przecież zaledwie rok wcześniej z radością nadużywał obowiązki prefekta.
Następne pięć minut spędziliśmy na rozmowie na temat zachowania Malfoya - w każdym razie, nie było ono na miejscu.
Już miałam wspomnieć, że może mieć to związek z Brygadą Inkwizycyjną, aż nagle drzwi przedziału otworzyły się, a tam stała dziewczyna, prawdopodobnie z trzeciego roku, która niepewnie wręczyła Harry'emu i Neville'owi pergaminy i prawie podskakując opuściła przedział.
Okazało się, że nowy profesor w naszej szkole chce ich widzieć, dlatego chłopcy wyszli i zostaliśmy sami we trójkę.
- Zaraz chyba umrę z głodu, kiedy wreszcie pojawi się ten wózek z żarciem? - burknął Ron, łapiąc się za brzuch.
- Myślę, że wytrzymasz do uczty w Wielkiej Sali, Ronaldzie - powiedziałam mu, zerkając znad Proroka Codziennego.
- Weź to - usłyszałam melodyjny głos Luny, która wyciągnęła do mnie rękę z jakąś kolorową gazetą. - To "Żongler" mojego taty. - Zauważyłam, że na jej kolanach leży identyczna gazeta, otwarta w połowie i trzymana do góry nogami.
- Dziękuję, zaraz zerknę. - wzięłam i położyłam po swojej prawej stronie. W tym samym momencie pojawił się wózek z jedzeniem, a Ron aż podskoczył.
Gdy on zajadał się Kanarkowymi kremówkami, ja wpatrywałam się w okno i wyczekiwałam szybkiego dojechania do Hogwartu. Każdego lata tęskniłam za tym miejscem, w szczególności, że na szóstym roku kontynuowałam stanowisko prefekta. Od momentu, kiedy pierwszy raz przekroczyłam progi Zamku, marzyłam, żeby pełnić tą funkcję.
Harry'ego i Neville'a nie było dalej, a my już prawie byliśmy na miejscu. Gdy wreszcie zerknęłam do "Żonglera", tam wyczytałam dużo nietypowych i niezrozumiałych dla mnie artykułów, dlatego odłożyłam gazetę na tyle ostrożnie, żeby Luna przypadkiem nie oderwała oczu od czytania do góry nogami i zapytała się "Dlaczego już nie czytasz?"

Razem z Ronem przeszliśmy przez cały pociąg przypominając o tym, że zaraz przyjedziemy, ale Harry i Neville raczej byli w przedziale innego domu. Gdy koła pociągu zatrzymały się, a my powoli zaczęliśmy wysiadać, Hagrid powitał nas szybko, bo musiał zaprowadzić pierwszoroczniaków do jednego miejsca.
- Harry'ego nie ma dalej... A może coś się stało? - zagadałam do Rona, który już chciał iść przed siebie.
- Przecież ten, tamten, zapomniałem jak mu tam, zaprosił go i Neville'a, pewnie wyszli razem.

Gdy dotarliśmy na miejsce, zajęliśmy miejsca przy stole Gryfonów i z zaciekawieniem zaczęłam oglądać Ceremonię Przydziału. Harry'ego nie było dalej.
Gdy zaczęła się uczta, Ron szybko wziął się za jedzenie, a ja ledwo ruszyłam moją zawartość talerza. Z zaciekawienia zerknęłam na drzwi do Wielkiej Sali. Tam Harry prawie biegiem zbliżał się do nas i wcisnął się pomiędzy mną, a Ronem.
- Gdzie ty... o kurczę, co jest z twoją twarzą? - zapytał Ron, wybałuszając na niego oczy, podobnie jak wszyscy w pobliżu.
- Coś nie tak? - zapytał Harry, chwytając łyżkę, chcąc zobaczyć swoje zniekształcone odbicie.
- Jesteś cały zakrwawiony Harry! - odparłam, czując się bardzo przerażona. - Zaraz.. Tergeo!
Z twarzy chłopaka zniknęła cała zaschnięta krew.
- Co się stało? - zapytałam.
- Później wam powiem - uciął Harry, bo Ginny, Neville, Dean i Seamus przysłuchiwali się im z uwagą.

Gdy uczta prawie dobiegła końca, opowiedział nam wszystko, co stało się w pociągu - o Slughornie, nowym profesorze eliksirów, o Snapie, który będzie uczył obrony przed czarną magią, o Malfoyu i Tonks.
W czasie, gdy parę osób wstawało, Dumbledore przemówił, chcąc zatrzymać wszystkich w sali. Przypomniał nam o tym, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać wrócił, oraz, że jego ludzie są na wolności. Gdy w Wielkiej Sali zapadła cisza, poczułam się nieswojo, gdyż jeszcze paręnaście sekund temu ściany Sali pękały od rozmów i śmiechów. Zerknęłam na Harry'ego, który wzrok miał wlepiony w Malfoya. Również na niego zerknęłam - nie słuchał dyrektora, siedział i bawił się widelcem, celując w niego różdżką.
- Widocznie Malfoy sądzi, że słowa Dumbledore'a nie są godne jego uwagi - szepnął do mnie, gdy zobaczył, że mu się przyglądam.
Nie odpowiedziałam, bo w tamtym momencie nie mogłam znaleźć jakieś sensownego zdania.
- ...teraz możecie wybrać się do swoich dormitoriów, proszę prefektów o zaprowadzenie pierwszorocznych do Pokojów Wspólnych! - rzekł dyrektor, który szeroko się uśmiechnął.
Zerwałam się szybko i pociągnęłam Rona za rękaw, który jeszcze nie przeżuł deseru. Ruszyliśmy do pierwszoroczniaków, żeby powiedzieć, żeby stanęli w jednym miejscu. Poszłam na sam początek, żeby prowadzić, a Ronald przewracając oczami zajął tył.
- W tym roku hasło do Pokoju Wspólnego Gryfonów to Bananowe Naleśniki. - Rama otworzyła się, a Gruba Dama powitała wszystkich ciepłym uśmiechem. Gdy każdy znalazł się za obrazem, pokazałam, jak skierować się do pokój.
-...Wasze kufry już czekają na was w waszych dormitoriach. A więc, zmykajcie! - odparłam do nich, a wszyscy pomaszerowali po kamiennych schodach do góry. Gdy Harry przekroczył przez dziurę w portrecie, głową pokazał, żebyśmy usiedli na wytartych kanapach przy kominku.
- Malfoy coś knuje. - powiedział czarnowłosy, wpatrując się w płomienie. - Muszę się dowiedzieć co.
- To nie będzie takie łatwe Stary - rzekł Ron, przeczesując swoje rude włosy. - On jest zbyt przebiegły, żeby go rozgryźć.
- Myślę, że jeśli pomożemy Harry'emu, to damy radę - odezwałam się, w ogóle się nie zastanawiając.
Harry posłał mi uśmiech, po czym do Pokoju Wspólnego wkroczył Neville, jakby nas szukał.
- Dumbledore chce, żebyś do niego przyszła, ale sama - powiedział do mnie, jak chłopcy już chcieli wstawać.
- No dobrze... A wiesz o co chodzi? - zapytałam, wstając i poprawiając fryzurę.
- Nic nie mówił, spotkałem go, gdy chciałem po uczcie porozmawiać z profesor Sprout.
- Dobrze, dziękuję. To do zobaczenia później! - pomachałam im na pożegnanie i wyszłam.

Pokonałam kamienne korytarze, idąc zbyt szybko, przez co zaczęłam dyszeć. Gdy znalazłam się przed gabinetem Dumbledore'a, zdałam sobie sprawę, że nie znam hasła, ale zanim się zastanowiłam, dyrektor zjawił się tuż obok mnie.
- Hasło to Musy-świstusy. Każde hasło do mojego gabinetu jest związane ze słodyczami. Zawsze je lubiłem, bo dzięki nich można unieść się parę centymetrów nad ziemią. - Weszliśmy po schodach do góry i potem przysiadłam na dużym fotelu tuż przy biurku dyrektora, który usiadł na swoim krześle. - Pewnie zastanawiasz się, dlaczego cię tu poprosiłem, panno Granger. Zauważyłem, że spędzasz masę czasu z Harrym... Czy to coś więcej? - To pytanie było całkowicie na na miejscu, ale sprawiło, że zaczęłam się wiercić.
- Nie, nic z tych rzeczy. To mój najlepszy przyjaciel, tak jak Ron.
- Chodzi mi o to, że chciałbym, żebyś coś dla mnie zrobiła. - W jego głosie usłyszałam coś więcej, niż prośbę. - Bardzo niepokoję się o Harry'ego. Ostatnie miesiące były dla niego okropne - potrząsnęłam głową, zupełnie się z tym zgadzając. - Nie chcę, żeby tak było.
- Ale Harry czuje się lepiej - odezwałam się w pewnym momencie - Miałam z nim kontakt całe lato, pisał, że owszem, jest mu ciężko, ale powoli daje sobie radę.
- Panno Granger, chciałbym, żebyś, oczywiście nie mówiąc o tym nikomu, trochę go pilnowała. W jego stanie może zrobić dużo głupich rzeczy. Byłabyś w stanie przychodzić do mnie co dwa dni, mówiąc, jak się czuję? - zapytał, a ja byłam w szoku.
- Ale...
- Ja doskonale wiem, że zawsze mógłbym zrobić to sam. Ale doszedłem do wniosku, że nadajesz się do tego lepiej niż ja - mrugał, spod swoich okularów-połówek. - Pannom idzie to lepiej.
- Ja... Panie profesorze...
- Jakby Harry zobaczył coś niepokojącego, że na przykład często tu przychodzisz, to po prostu powiedz, że chodzi o twoje stanowisko prefekta.
Nie odpowiedziałam.
- To tylko i wyłącznie dla jego dobra, panno Granger. - jego mina spoważniała, a ja poczułam, jakbym wtopiła się w fotel.
- Ile ma to trwać? - zapytałam, być może zbyt niegrzecznie, ale Dumbledore tego nie zauważył.
- Dopóki w pełni będziemy świadomi, że Harry czuje się dobrze. A oboje wiemy, że tak nie jest.
Potrząsnęłam głową, pożegnałam się i opuściłam jego gabinet.

Słowa Dumbledore'a obijały się o moją głowę aż do następnego ranka.

__________________________

Zdania i dialogi napisane kursywą, pochodzą z oryginalnych fragmentów książki.


5 komentarzy:

  1. Witam. Zostałaś nominowana przeze mnie do Libster Award na: http://ironia-losu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! Niestety nie skorzystam z nominacji, gdyż nie znam wystarczająco dużo blogów, żeby spełnić oczekiwania. Ale bardzo mi miło! :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Chciałam powiedzieć, że bardzo podoba mi się pomysł. Czuje to całą mną, że to będzie naprawdę dobre dramione. Masz świetny styl i trzymasz się z kanonem pod rękę. To bardzo miła odmiana. No co tu jeszcze powiedzieć, żeby nie zapeszyć? To twój pierwszy blog? Jeżeli tak, to gratuluję wyczucia i profesjonalizmu, którego mnie zabrakło kilka lat temu. Cóż... czekam na kolejny rozdział ^^
    Jeżeli nie masz nic przeciwko, to dodam cię u mnie do linków :3

    Pozdrawiam i życzę weny
    Never
    [me-voir.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkowicie się zgadzam z Never ;3 Jako twoja wierna i stała czytelniczka, widzę jak stajesz się coraz bardziej profesjonalną Dramionistką <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe się zapowiada ;) W bardzo fajny sposób wplatasz w opowiadanie zdarzenia z książek.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz!