- Ale przecież... Pomyśl na przykład o...
- Nie.
Popatrzyłam w jego chłodne tęczówki - i nagle przed oczami zaczęły przelatywać mi różne sceny. Dużo krwi, mugole, szlamy... Mnóstwo przeróżnych kolorów, a po chwili ciemność, taka długa, że miałam wrażenie, że się w niej pochłonęłam. Poczułam na plecach dreszcz, gdy ujrzałam dwór Malfoyów. Szłam długą uliczką ze żwiru, wokół mnie rosły przeróżne gatunki roślin, których nigdy nie widziałam. Podniosłam głowę - na szarym i zachmurzonym niebie przelatywały sowy, a każda z nich przeraźliwie machała skrzydłami. Szłam i nie mogłam się zatrzymać, a wrota zamku były coraz bliżej. Ktoś położył zimną dłoń na moim karku, lecz nie mogłam obejrzeć się przez ramię. Czułam, że całe szczęście ze mnie wyleciało i nie musiałam widzieć przeraźliwych stworów, bo sama już wiedziałam, kto mi towarzyszy. Dementor znajdujący się po mojej lewej stronie sunął po żwirze jak pod wodą, a z jego paszczy wydobywał się dziwny dźwięk. Po mojej prawej stronie Stwór, który był mniejszy od tego pierwszego, zaglądał w moje oczy i mogłabym przysiąc, że coś do mnie syczy. Nagle stanęłam przed wrotami i ujrzałam, że moja ręka podnosi się do góry, żeby zapukać - lecz zamiast mojej zgrabnej dłoni i rękawa szaty ujrzałam bladą dłoń, która najprawdopodobniej należała do Dracona Malfoya. Gdy jego ręka wystukała na drzwiach donośne pukanie, usłyszałam bardzo wyraźnie kroki. Gdy drzwi się rozsunęły, w progach ujrzałam Lorda Voldemorta.
Upadłam.
Poczułam, że krzyczę. Nie mogłam wydobyć z umysłu tego widoku - przeraźliwych ślepi, kpiącego i drwiącego uśmiechu i bladej twarzy. Mogłabym przysiąc, że poczułam jak jego peleryna oplotła mnie i pochłonęła. Leżąc na zimnej posadzce założyłam dłonie na głowie i poczułam swoje puchate, kręcone włosy. Kiedy odważyłam się otworzyć oczy, ujrzałam Pokój Życzeń.
- Co Ty mi zrobiłeś? - zapytałam z wyraźną przesadą w głowie.
- Na dziś to wszystko, Granger. Widzimy się za tydzień. - I nagle zauważyłam, że trzymał w ręce różdżkę, którą pospiesznie schował do kieszeni szaty. Jego oczy utkwiły w sufit i ruszył przed siebie. Ominął mnie, a ja, leżąc na podłodze spróbowałam wszystko sobie wyobrazić jeszcze raz.
Wydarzenia tamtego wieczoru ciągnęły się za mną jak ogon przez następne trzy dni. Zarówno Harry jak i reszta moich przyjaciół zauważyli, że dzieje się ze mną coś niepokojącego.
- Hermiono, zjedz coś - Słowa Ginny tak jakby huknęły w moich uszach, a ja dalej bawiłam się widelcem. - Chyba się nie odchudzasz czy coś?
- Ej słuchajcie!
Głos Neville'a bardziej mnie pobudził, gdyż wbiegł do Wielkiej Sali i dosiadł się do nas, trzymając nowy numer Proroka Codziennego. Na pierwszej stronie gazety ujrzałam kawałek jakiegoś miejsca, a ponieważ byłam rozkojarzona, przysunęłam się do niego i przeczytałam nagłówek.
SKLEP BORGINA & BURKES'A ZAMKNIĘTY
Spojrzałam na przyjaciół i zauważyłam, że śledzą tekst, więc zaczęłam czytać.
Dnia 25 listopada sklep Borgina & Burkes'a został zamknięty przez Ministra Magii. Działalność dotychczas trzymała się od 1863 roku (więcej na s. 4) na ul. Śmiertelnego Nokturnu 13B.
Powodem zamknięcia były różne zgłoszenia przez czarodziejów, którzy skarżyli się na niesamowicie nieprzyjemny klimat.
"Gdy wszedłem do sklepu by obejrzeć jakąś szafę, która stała w kącie sklepu, sprzedawca grożąc mi różdżką kazał mi wyjść" - mówi jeden z klientów. Okazało się, że tajemnicza szafa wzbudzała wśród ludzi największe zainteresowanie, lecz sprzedawca odmówił jakichkolwiek informacji.
Więcej informacji na stronie 6.
- Ale jazda - odezwał się po ciszy Ron. - Jeszcze w te wakacje tam byliśmy, pamiętacie? Tam był Malfoy.
Wzdrygnęłam się na dźwięk tego nazwiska.
- Na pewno chodzi o Malfoyów - wtrącił Harry. - O nikogo innego na pewno nie chodzi.
Odruchowo zerknęłam na stół Ślizgonów. Wzrokiem przeleciałam wzdłuż, lecz tego, którego próbowałam odszukać, nie było. Mając głęboką nadzieję, że nikt tego nie zauważył, włączyłam się do rozmowy, która i tak nie miała żadnego skutku.
- A może byli tam Śmierciożercy - powiedział Neville, a w jego głosie wyczułam lęk. - W końcu mogą być wszędzie.
- Na przykład w progu Wielkiej Sali - Harry gestem wskazał nam wejście, gdzie stał Draco. Stał bez ruchu, jakby na kogoś czekał. Trochę mnie to zaniepokoiło, bo w pewnym momencie zerknął na mnie.
- Malfoy nie może być Śmierciożercą - zerknęłam na Pottera. - Jest za młody. Sam-Wiesz-Kto na pewno nie przyjąłby go do swoich...
- Ale przecież jego ojciec jest jednym z nich. Bez problemu mógłby go w to wciągnąć.
- Nikt z nas nic nie wie.
Wieczór tamtego dnia spędziłam sama w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Harry, Ron i Ginny kończyli późny trening quidditcha, a ponieważ listopad powoli się kończył, za oknem już dominował zmrok. W głowie dalej miałam wydarzenie z Pokoju Życzeń - i nie wiedziałam w jaki sposób Malfoy wtargnął do mojego umysłu. Bałam się, że będzie robił to częściej, a jest to najbardziej nieprzyjemne uczucie, jakie w życiu miałam okazję doznać.
Ślizgon mnie intrygował - po tylu latach nienawiści on oczekuje ode mnie pomocy, a ja z drugiej strony oczekuje od niego akceptacji. Jego rodzina nigdy nie uznawała czarodziejów z mugolskich rodzin, ale coraz bardziej mam wrażenie, że Draco Malfoy się do mnie przyzwyczaja. Nie chciałam tego - wystarczyło pomyśleć o tym zimnym spojrzeniu, już czułam dreszcze na plecach.
Mimo wszystko chciałam poznać jego tajemnice.
Nie tracąc czasu, zebrałam wszystkie książki, pergaminy i pióro do torby i skierowałam się do wyjścia. Przechodząc przez portret wpadłam na zdyszanych Rona i Ginny.
- Mówię ci Hermiono - odparł z uśmiechem pan Weasley - trening w mroku jest jeszcze bardziej wyczerpujący.
- A ty gdzie idziesz? - zapytała Ruda, rzucając na mnie spojrzenie pełne ciekawości.
- Idę do biblioteki, potrzebuję pewnej książki. - przeczesałam włosy i nagle do głowy przyszło mi pytanie. - A gdzie jest Harry?
- Dobre pytanie. Pobiegł gdzieś, nie mówiąc dokąd.
Poszedł szukać Malfoya, odpowiedziałam sobie sama.
Zmierzając do biblioteki w duchu modliłam się, aby ich nie spotkać. Po czyjej stronie miałabym wtedy stanąć? Po stronie najwierniejszego i najbardziej oddanego mi przyjaciela, czy po stronie najbardziej znienawidzonego przeze mnie Ślizgona, który co każdy krok mi grozi?
Naiwna Hermiono, na pewno byś uciekła.
Do godziny policyjnej pani Pince zostało mi dwadzieścia minut, dlatego wysyłając jej ciepły uśmiech zniknęłam za regałami. Czując charakterystyczny zapach kurzu i starych ksiąg szukałam wzrokiem jakiegoś przydatnego tytułu. Gdzie mogłam znaleźć więcej o tajemniczej Szafie, która niewinnie stała na siódmym piętrze w Pokoju Życzeń i w każdej chwili mogła pokrążyć mnie jeszcze bardziej?
Równie dobrze mogłabym zwrócić się do jednego z nauczycieli, na przykład do profesora Flitwicka, który naucza nas Zaklęć. Niestety jestem prawie w stu procentach pewna, że każdy przeczytał artykuł znajdujący się w Proroku Codziennym o Sklepie Borgina i Burkesa i o tej przeklętej szafie.
No ale kto pyta nie błądzi, pomyślałam.
- Przepraszam... Czy znajdę tu jakąś książkę o magicznych przedmiotach, meblach... Coś takiego? - zapytałam panią Pince, a ona zerknęła na mnie spod okularów.
- Myślę, że skoro nie znalazłaś to tutaj nie ma. Ale poczekaj tu sekundkę.
Zniknęła za regałami, identycznie jak ja zrobiłam to wcześniej.
Opadłam na drewniane krzesło i pomyślałam, po co ja to wszystko robię. Czułam się źle, bo miałam wrażenie, że okłamuję wszystkich dookoła, włączając w tym siebie. Równie dobrze mogłabym powiedzieć wszystko Harry'emu i Ronowi i razem rozwiązalibyśmy sprawę, a ja bym zostawiła Malfoya w świętym spokoju. Nie chciałam z nim współpracować i na dodatek mu pomagać. To tak, jakbym weszła w takt z diabłem - już z tego nie wyjdę.
Po głębszych rozmyśleniach dojrzałam panią Pince która, niestety, wyszła z pustymi rękoma.
- Nic, panno Granger. Niestety tutaj niczego takiego nie znajdziesz.
Opuściłam bibliotekę, myśląc w duszy, że znów przegrałam.
I na pewno nie ostatni raz.
Więcej informacji na stronie 6.
- Ale jazda - odezwał się po ciszy Ron. - Jeszcze w te wakacje tam byliśmy, pamiętacie? Tam był Malfoy.
Wzdrygnęłam się na dźwięk tego nazwiska.
- Na pewno chodzi o Malfoyów - wtrącił Harry. - O nikogo innego na pewno nie chodzi.
Odruchowo zerknęłam na stół Ślizgonów. Wzrokiem przeleciałam wzdłuż, lecz tego, którego próbowałam odszukać, nie było. Mając głęboką nadzieję, że nikt tego nie zauważył, włączyłam się do rozmowy, która i tak nie miała żadnego skutku.
- A może byli tam Śmierciożercy - powiedział Neville, a w jego głosie wyczułam lęk. - W końcu mogą być wszędzie.
- Na przykład w progu Wielkiej Sali - Harry gestem wskazał nam wejście, gdzie stał Draco. Stał bez ruchu, jakby na kogoś czekał. Trochę mnie to zaniepokoiło, bo w pewnym momencie zerknął na mnie.
- Malfoy nie może być Śmierciożercą - zerknęłam na Pottera. - Jest za młody. Sam-Wiesz-Kto na pewno nie przyjąłby go do swoich...
- Ale przecież jego ojciec jest jednym z nich. Bez problemu mógłby go w to wciągnąć.
- Nikt z nas nic nie wie.
Wieczór tamtego dnia spędziłam sama w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Harry, Ron i Ginny kończyli późny trening quidditcha, a ponieważ listopad powoli się kończył, za oknem już dominował zmrok. W głowie dalej miałam wydarzenie z Pokoju Życzeń - i nie wiedziałam w jaki sposób Malfoy wtargnął do mojego umysłu. Bałam się, że będzie robił to częściej, a jest to najbardziej nieprzyjemne uczucie, jakie w życiu miałam okazję doznać.
Ślizgon mnie intrygował - po tylu latach nienawiści on oczekuje ode mnie pomocy, a ja z drugiej strony oczekuje od niego akceptacji. Jego rodzina nigdy nie uznawała czarodziejów z mugolskich rodzin, ale coraz bardziej mam wrażenie, że Draco Malfoy się do mnie przyzwyczaja. Nie chciałam tego - wystarczyło pomyśleć o tym zimnym spojrzeniu, już czułam dreszcze na plecach.
Mimo wszystko chciałam poznać jego tajemnice.
Nie tracąc czasu, zebrałam wszystkie książki, pergaminy i pióro do torby i skierowałam się do wyjścia. Przechodząc przez portret wpadłam na zdyszanych Rona i Ginny.
- Mówię ci Hermiono - odparł z uśmiechem pan Weasley - trening w mroku jest jeszcze bardziej wyczerpujący.
- A ty gdzie idziesz? - zapytała Ruda, rzucając na mnie spojrzenie pełne ciekawości.
- Idę do biblioteki, potrzebuję pewnej książki. - przeczesałam włosy i nagle do głowy przyszło mi pytanie. - A gdzie jest Harry?
- Dobre pytanie. Pobiegł gdzieś, nie mówiąc dokąd.
Poszedł szukać Malfoya, odpowiedziałam sobie sama.
Zmierzając do biblioteki w duchu modliłam się, aby ich nie spotkać. Po czyjej stronie miałabym wtedy stanąć? Po stronie najwierniejszego i najbardziej oddanego mi przyjaciela, czy po stronie najbardziej znienawidzonego przeze mnie Ślizgona, który co każdy krok mi grozi?
Naiwna Hermiono, na pewno byś uciekła.
Do godziny policyjnej pani Pince zostało mi dwadzieścia minut, dlatego wysyłając jej ciepły uśmiech zniknęłam za regałami. Czując charakterystyczny zapach kurzu i starych ksiąg szukałam wzrokiem jakiegoś przydatnego tytułu. Gdzie mogłam znaleźć więcej o tajemniczej Szafie, która niewinnie stała na siódmym piętrze w Pokoju Życzeń i w każdej chwili mogła pokrążyć mnie jeszcze bardziej?
Równie dobrze mogłabym zwrócić się do jednego z nauczycieli, na przykład do profesora Flitwicka, który naucza nas Zaklęć. Niestety jestem prawie w stu procentach pewna, że każdy przeczytał artykuł znajdujący się w Proroku Codziennym o Sklepie Borgina i Burkesa i o tej przeklętej szafie.
No ale kto pyta nie błądzi, pomyślałam.
- Przepraszam... Czy znajdę tu jakąś książkę o magicznych przedmiotach, meblach... Coś takiego? - zapytałam panią Pince, a ona zerknęła na mnie spod okularów.
- Myślę, że skoro nie znalazłaś to tutaj nie ma. Ale poczekaj tu sekundkę.
Zniknęła za regałami, identycznie jak ja zrobiłam to wcześniej.
Opadłam na drewniane krzesło i pomyślałam, po co ja to wszystko robię. Czułam się źle, bo miałam wrażenie, że okłamuję wszystkich dookoła, włączając w tym siebie. Równie dobrze mogłabym powiedzieć wszystko Harry'emu i Ronowi i razem rozwiązalibyśmy sprawę, a ja bym zostawiła Malfoya w świętym spokoju. Nie chciałam z nim współpracować i na dodatek mu pomagać. To tak, jakbym weszła w takt z diabłem - już z tego nie wyjdę.
Po głębszych rozmyśleniach dojrzałam panią Pince która, niestety, wyszła z pustymi rękoma.
- Nic, panno Granger. Niestety tutaj niczego takiego nie znajdziesz.
Opuściłam bibliotekę, myśląc w duszy, że znów przegrałam.
I na pewno nie ostatni raz.
~*~
- Dzisiaj proszę Was o to, abyście uwarzyli Eliksir Pieprzowy, który na pewno przyda się pani Pomfrey! - Uśmiech profesora Slughorna rozpromieniał całe lochy. - Kto zna je właściwości? Ach, tak, panno Granger?
- To tak zwany eliksir rozgrzewający. Idealny na przeziębienie. Po zażyciu dymi się z uszu przez co najmniej godzinę.
- Cudownie! Dziesięć punktów dla Gryffindoru! Eliksir ten warzy się jedynie pięćdziesiąt minut, więc do dzieła! Przepis znajdziecie na stronie czterdziestej ósmej. Powodzenia!
Zerknęłam na Harry'ego, który otworzył Eliksiry dla zaawansowanych, które należały do Księcia Półkrwi. Skrzywiłam się, a on widocznie to zauważył.
- Dziś spróbuję nie być od ciebie lepszy, Hermiono - odparł, a Ron wydał z siebie szczery śmiech.
Pokroiłam dwa korzonki stokrotek i zmniejszyłam temperaturę pod kociołkiem. Wrzucałam powoli składniki, między innymi muchę siatkoskrzydłą i kieł węża. Z podręcznika wyczytałam, że następnie potrzeba wymieszać eliksir dwa razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a następnie stopniowo dodawać czterdzieści ziarenek pieprzu.
- APSIK! - Po klasie rozległo się donośne kichnięcie, które spowodował, nikt inny a Draco Malfoy. Zauważyłam uśmiechy na twarzach Gryfonów, więc dołączyłam do nich i nawet cicho się zaśmiałam. Kiedy minęło czterdzieści pięć minut, profesor Slughorn donośnie nam zasygnalizował, że zostało pięć minut. Ostatnimi krokami było dolanie do wywaru trzech kropel krwi nietoperza, a wywar miał zmienić kolor na beżowy. Gdy udało mi się zgodnie z instrukcją, zerknęłam do kociołka Harry'ego, którego mikstura przybrała kolor ciemnego fioletu. Na twarzy wyczytałam u niego zakłopotanie.
- Chyba dałem za mało tego pieprzu - odparł, widząc, że mu się przyglądam. - W podręczniku Książę napisał, że trzeba dać czterdzieści dwie...
- Czterdzieści - poprawiłam go szybko. - Czterdzieści dwie ziarna pieprzu Harry,
- Dałem czterdzieści jeden, widocznie nie liczyłem.
Zamieszałam eliksir dwa razy w lewo i trzy razy w prawo, następnie podwyższyłam temperaturę na pięć sekund, po czym odrzucając włosy do tyłu wyprostowałam plecy dając znak Ślimakowi, że mój wywar jest już gotowy.
- Niestety dziś ci się nie udało - usłyszałam, lekko się czerwieniąc. Po chwili zrozumiałam, że nauczyciel zwraca się do Harry'ego. - Przypuszczam za dużo pieprzu. Na pewno następnym razem będzie równie znakomicie! - posłałam Potterowi uśmiech, a on puścił do mnie oczko.
- Panna Granger, jak zwykle celująco! Pięć punktów dla Gryffindoru.
- Dziękuję, panie profe...
Przerwałam, gdy usłyszałam donośny huk tłukącego się kociołka.
- Przepraszam panie profesorze - Głos Dracona Malfoya rozległ się po klasie, przy czym wniknął w moje kości i lekko się wzdrygnęłam.- Już to sprzątam. Reparo.
Kociołek Ślizgona znów wrócił do poprzedniej postaci, a po chwili nasze spojrzenia się spotkały. Czym prędzej odwróciłam wzrok i zabrałam się za czyszczenie stanowiska.
"Jutro, siedemnasta w Pokoju Życzeń".
Zatrzymałam się w bezruchu, jakby ktoś mnie zamroził. Te słowa wypowiedziane w mojej głowie usłyszałam tak wyraźnie, jakbym sama je wypowiedziała. Odruchowo zerknęłam na Malfoya, który akurat wychodził z klasy, a za nim ciągnęła się jego szata.
To był chyba najgorsze komunikowanie się jakie w życiu usłyszałam.
~*~
- Harry, mogę pożyczyć od ciebie pelerynę? - stanęłam nad Potterem, który właśnie zaczął pisać esej z zaklęć.
Nim zdołał odpowiedzieć, na pierwszy rzut odezwał się Ron.
- Znowu wychodzisz - odparł, tak jakby do siebie. - A ja znów mam problem z pracą domową dla Trelawney.
- Ron, nie chodzę na wróżbiarstwo - odparłam, lekko go zaskakując tą odpowiedzią. - Przecież wiesz. Nie znam się na planetach i gwiazdozbiorach.
- Ale ty jesteś we wszystkim dobra.
- Spróbuj być chociaż przez moment samodzielny, Ron.
Chwyciłam delikatny materiał z torby Harry'ego i zniknęłam za dziurą w portrecie.
Dochodziła siedemnasta. Do Pokoju Życzeń od Wieży Gryffindoru dzieliło co najmniej paręnaście kroków, więc zmniejszyłam tempo. Wiadomość od Ślizgona, którą otrzymałam poprzedniego dnia na zajęciach eliksirów, bębniła w moich uszach tak, jakby ktoś cały czas puszczał te słowa od nowa. O dziwo, z poprzednim jego wybrykiem, gdy włamał się do mojego umysłu było identycznie - w kółko i w kółko to samo.
Już miałam zniknąć za rogiem korytarza na siódmym piętrze, gdy wpadłam na kogoś, na kogo nigdy w życiu nie miałam wpaść.
Severus Snape.
Wyczuł moją obecność pod peleryną - jednym ruchem różdżki zsunął ze mnie niewidkę, a ja poczułam, że czerwienię się pod uszy.
- Panno Granger, nie ma jeszcze zmroku, dlaczego chodzisz pod peleryną? - zapytał i w tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że ton jego głosu działa na mnie identycznie jak na głos Malfoya.
Jeden. Wielki. Chłód.
- Szłam do biblioteki. Nie chciałam, żeby ktoś mnie spotkał. - skłamałam najbardziej beznadziejnym kłamstwem mojego życia.
- Tak się składa, że Dracona Malfoya w bibliotece nie ma - zmierzył mnie od stóp do głów, a ja wysłałam mu przerażające spojrzenie. Czy on już o wszystkim wie? - Czeka.
- Nie rozumiem.
- Ja też nie rozumiem, panno Granger.
I minął mnie bez słowa, zostawiając mnie na pastwę losu, okryta płaszczem niewinności i gorliwości, czując, że wszystko po woli się sypie.
Ostatni raz zerknęłam na pelerynę leżącą u moich stóp, chwyciłam ją i schowałam się w pierwszej, lepszej klasie. Oparłam się o zimną ścianę i zakryłam twarz dłońmi, czując, że zdradzam moich przyjaciół, zdradzam siebie. Nie chciałam tego, nie chciałam widzieć okropnej twarzy Malfoya i nie chciałam słyszeć jego przeraźliwego głosu. Na ten moment jedyne co chciałam to siedzieć z Harrym i Ronem przy kominku odrabiając zadanie domowe. Nie chciałam należeć do Świata, który Los tworzył robiąc mi na złość.
Osunęłam się na podłogę, nie zważając, że ktoś wchodzi do klasy i utopiłam się w swoich własnych błędach.
To było...wspaniałe!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego! ;3
Bardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Czekam na kolejne wpisy. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)
OdpowiedzUsuńFantazyjna
mysli-bez-cenzury.blogspot.com